Data dodania: 2016-04-17

RUSZAMY KU MORSKIEJ PRZYGODZIE

Tradycje turystyczne naszej szkoły znane są nie od dziś. Podążaliśmy w miejsca bliskie i te odległe. Autokarem, pieszo, na rowerze, przemierzaliśmy szlaki, poznawaliśmy przyrodę, ludzi, obyczaje, a przede wszystkim tak naprawdę siebie. Ktoś kiedyś powiedział „podróżować - to żyć”. To taka mała „wędrówka w głąb siebie”. Im więcej wysiłku włożymy w to, co robimy, im bardziej pokonywać będziemy przeciwności losu, tym większa satysfakcja będzie czekać na nas na końcu drogi. To kształtuje nasze charaktery, wzmacnia nasze ciała i dusze.

We wrześniu powstał pomysł niebanalny. Ruszyć tam, gdzie bezmiar wód, daleko, po horyzont. Na morzu nas jeszcze przecież nie było. Sama myśl rozgrzewała serca. Dokonać czegoś, o czym każdy od dziecka myślał - pożeglować daleko, poczuć smak morskiej przygody. Chcieć - znaczy móc - to nasza dewiza. Rozpoczęły się poszukiwania statku, który zabrałby nas na nieznane wody. Znaleźliśmy.

Piękny żaglowiec - „Generał Zaruski” z Gdańska. Wybudowany w 1939 roku w Szwecji z inicjatywy generała Mariusza Zaruskiego. Do Polski trafił dopiero po wojnie. O tego czasu przekazywano na nim tajniki wiedzy żeglarskiej kolejnym pokoleniom młodzieży. Żaglowiec cumuje w centrum Gdańska, na Ołowiance, przed siedzibą Narodowego Muzeum Morskiego, dokładnie przed dziobem legendarnego SS „Sołdek”, pierwszego statku zbudowanego całkowicie w Polsce po II wojnie światowej. STS „ Generał Zaruski” jest jednostką typowo szkoleniową. Wyposażony jest w tradycyjny osprzęt wymagający zbiorowego, skoordynowanego wysiłku, pozbawione luksusów wnętrze. Ma bogatą historię, przeprowadzono na nim setki rejsów szkoleniowych. Jako jednostka flagowa Miasta Gdańska jest również ambasadorem miasta w bałtyckich portach, oraz dowodem jego morskich i żeglarskich ambicji oraz tradycji. Ma 25,32 m długości, 5,88 m szerokości, 3,26 m zanurzenia. Imponująca jest jego powierzchnia żagli- 327 m². Jest ich aż siedem: latacz, kliwer, fok, grot, grottopsel, bezan, bezantopsel. Do tego dochodzi cała masa różnych linek, od których nazw będzie nam kręcić się w głowie. Ale co to dla nas? Damy radę!

Taki był początek naszej przygody. Po znalezieniu żaglowca rozpoczęły się długo trwające formalności, by rejs mógł dojść do skutku. Dzięki życzliwości władz Miasta Gdańska, otrzymaliśmy zgodę na współorganizację rejsu morskiego. Po prawie sześciu miesiącach dopięliśmy swego. Rejs się odbędzie. Chętnych było wielu, ponad sześćdziesiąt osób. Ostatecznie zebrała się grupa szesnastu śmiałków z naszego zespołu szkół, którzy 13 maja wypłyną z gdańskiego portu. Będzie to nie lada wyzwanie, bo żeglarskie życie nie jest łatwe, lecz daje za to coś, czego próżno szukać gdzie indziej. Będziemy podzieleni na wachty. Dzień, czy noc, będziemy płynąć, walczyć z żywiołem, własnymi słabościami. Będziemy częścią żaglowca. Ten pływający dom da nam wiele radości, choć zdobyte będą w trudzie i pocie czoła. Nic tak nie kształtuje charakteru, jak zmaganie się z samym sobą. Poznamy nowe lądy, ludzi, kultury. Naszym celem będzie duński Bornholm oraz szwedzkie wybrzeże. Może rzucimy cumy na wyspie Gotland, a może dotrzemy do litewskich, bądź łotewskich brzegów? Wiatr będzie naszym kompasem. To on ostatecznie zdecyduje, którą z morskich dróg wybierzemy. Dlatego też plany potwierdzi ostatecznie Neptun w dniu wypłynięcia. W kwietniu rozpoczęliśmy lądowe przygotowania. Nauczymy się potrzebnych do żeglugi węzłów, poznamy sposoby cumowania, warunki życia jakie na nas będą czekać na pokładzie i pod nim. Młodzież kompletuje sprzęt i czeka już niecierpliwie, by wyruszyć.

Gimnazjaliści:

Licealiści:

Sprawujący pieczę nad adeptami żeglarskiego rzemiosła:

Trzymajcie za nas kciuki. Pomachamy Wam zza morza i może wyślemy jakąś kartkę.